Od kilkunastu lat (tj. od czasu pierwszej ciąży) miałam ciągłe wahania wagi. Wszystko co udawało mi się zrzucić dzięki drakońskim dietom natychmiast wracało. Próbowałam pływać, tańczyć, ćwiczyć pilates i aerobik. Próbowałam herbatek i masaży. Wszystko to skutkowało, ale na krótko. Kilogramy wracały, bo brakowało mi dwóch rzeczy: motywacji i systematyczności. Kiedy pod koniec 2012 roku spotkałam na spacerze dziewczyny promujące nowy klub, powstający dosłownie przed moim domem pomyślałam – dlaczego nie spróbować? Początkowo może i bez entuzjazmu, ale postanowiłam dać sobie szansę.

Z Mrs.Sporty jestem już trzeci rok. Bywam tam niemal codziennie. Naprawdę polubiłam tę dawkę energii – zapas który wystarcza mi na cały dzień. Już widzę zmiany jakie zachodzą w moim ciele. Jeszcze większe zaczęły chyba zachodzić w mojej głowie. Wiem, że to jeszcze krótki okres, ale mam wrażenie, że ta przygoda potrwa znacznie dłużej. Bo dla mnie Mrs.Sporty to nie tylko klub w którym ćwiczę. To specyficzna kobieca społeczność. Moje sąsiadki, znajome z okolicznych sklepów, spacerów z psami. Dziewczyny w wieku mojej mamy, ale też i takie, niewiele starsze od mojej córki. Wszystkie spotykamy się w tym niezwykłym miejscu w jednym celu – by zmienić coś w swoim życiu. Na lepsze. Wszystkie jesteście dla mnie inspiracją.

11. marca 2015 r.
Zamknij menu