Vorher

Danuta Samoń

KLUB MRS.SPORTY Lublin

Z nadwagą borykam się od wielu lat. Zaszłam w ciąże ważąc 50 kg, przytyłam aż 31 kg, z czego po porodzie ubyło mi tylko 7 kg. Potem druga ciąża, przytyłam 28 kg, a zeszło tylko 6 kg – więc została już spora nadwaga. Myślałam, że przy małych dzieciach szybko wrócę do poprzedniej wagi. Tak się jednak nie stało. Mając 28 lat zachorowałam na sarkoizdozę. Niestety ze względu na sterydy, które musiałam brać, moja nadwaga powiększała się. W 2007 roku miałam wypadek i znowu zażywałam sterydy, więc waga również skoczyła do góry. Potem udar mózgu, brak ruchu, kilogramów przybywało.

W 2014 roku - diagnoza ginekologiczna - rak szyjki macicy. Co się okazało, diagnoza błędnie postawiona na podstawie nie moich badań lekarskich. Leczenie jednak trwało ponad rok. Potem dopiero na dobre zaczęły się problemy ginekologiczne. Rozpoczęłam hormonoterapie. I jak tu schudnąć? Od lipca tego roku nie biorę już hormonów, z czego bardzo się cieszę, bo waga solidnie spada w dół.

Teraz wiem, że to, co mnie nie dobiło wzmocniło mnie. Zrozumiałam to wszystko, a przede wszystkim zrozumiałam tycie. Zmieniłam swój tok myślenia, bo tak naprawdę dopiero tutaj, w Mrs.Sporty uświadomiłam sobie, że sama wprowadzałam we własne życie ograniczenia i rozczarowania. Sama stawiałam przeszkody szczęściu, a mogłam przecież już wcześniej być szczęśliwa, a na drodze do szczęścia nie napotkać żadnych przeszkód, prócz tych, które sama wniosłam w swoich myślach i wyobraźni. Teraz już nie płoszy mnie lęk czy zmartwienia. Nie, bo zrozumiałam, że strach to tylko zła myśl. To właśnie w Mrs.Sporty zdałam sobie sprawę, że szkoda mi jest czasu na jałowe narzekania, Teraz mam odwagę dostrzec przeszkody w swoim umyśle, a wiarą w moją wewnętrzną siłę, pomału odpędzam depresje. W końcu zaczęłam myśleć o rzeczach dobrych, o zdrowiu, szczęściu. Zaczęłam się uśmiechać. Kiedy spoglądam w swoją przeszłość, zdaję sobie sprawę ile popełniłam błędów, jak wiele przeżyłam bólu i cierpienia. Widocznie tak miało być, bo kiedy teraz spoglądam w lustro widzę silną i odbudowaną kobietę, z której jestem bardzo dumna. Dzięki wam nabrałam zaufania do samej siebie i wierzę, że z Mrs.Sporty doczekam jeszcze więcej sukcesów i pomyślności niż do tej pory.

 

HISTORIA Danuty:

W 2007 roku przydarzył mi się wypadek, podczas którego doznałam urazu kręgosłupa. Długo nie mogłam chodzić,  groziła mi operacja. Bardziej jednak zależało mi na dobrej rehabilitacji niż na operacji. Niestety nadciśnienie, które mi doskwierało nie pozwoliło mi na to. Z większości zabiegów musiałam zrezygnować. Po 3 latach ciężkiej rehabilitacji pojawiła się przepuklina międzykręgowa i dyskopatia wielopoziomowa, które wykluczyły z zabiegów rehabilitacyjnych masaże ręczne, niemniej jednak doktor rehabilitacji, nie wiedzieć dlaczego, skierowała mnie właśnie na tego rodzaju zabiegi. Nieświadoma jeszcze wtedy konsekwencji udałam się na pierwszy masaż i ten pierwszy okazał się być ostatnim. Dostałam udaru mózgu. Straciłam przytomność, a jak się już obudziłam w szpitalu to moja cała prawa strona ciała była sparaliżowana. Na wiele tygodni choroba przykuła mnie do łóżka. Ciężko mi było mówić - coś tylko bełkotałam.

Nie mogąc nic z tym zrobić, bardzo szybko załamałam się. Bałam się, że nigdy już nie będę mogła chodzić i co ważne normalnie funkcjonować. W jednej chwili odechciało mi się żyć. Żadne argumenty rodziny czy lekarzy nie przemawiały do mnie.

„Miałam świadomość, że do końca życia będę jeździć na wózku.”

Wylałam morze łez. W jednej chwili smak porażki zniszczył moje marzenia. Zamknęłam się w sobie i koniec… Depresja, z której bardzo ciężko jest wyjść.

Dużo, a nawet bardzo dużo potrzebowałam czasu, aby otworzyć się do ludzi, ale w tym czasie nauczyłam się ich słuchać. Widząc jak walczą z problemami, by godnie żyć, uświadomiłam sobie, że ja też powinnam chociaż dać sobie szanse na lepsze życie. Zrozumiałam, że nie mogę być dla moich dzieci tylko ciężarem, że nie mogę pozwolić na to, aby musiały kosztem swoich wyrzeczeń zajmować się chorą matką. Nie mogłam sobie wyobrazić jak musiałyby mnie myć, karmić, ubierać. Zabrałabym im najwspanialsze lata ich młodości. Resztkami sił wykrzesałam z siebie jeszcze odrobinę silnej woli, by zawalczyć o lepsze życie. Kolejny raz rozpoczęłam rehabilitację. Bardzo chciałam zmniejszyć niedowład, który został po udarze. Już nie pragnęłam ruszać ręką, czy płynnie mówić, ja po prostu chciałam samodzielnie chodzić, bez podpierania się. Nogę szybciej udało mi się w miarę usprawnić, z ręką było gorzej.  Nie mogłam nic nią robić. Ale pracowałam, nie poddawałam się. Coraz lepiej mi szło. Moja radość nie trwała jednak długo. Dostałam padaczki poudarowej. Szok! Kolejne tygodnie w szpitalu. I znów depresja. Ciało odmawiało posłuszeństwa, nasilił się niedowład, a ja znów wylewałam morze łez. Bardzo bałam się nocy, bałam się ataków i tego, że nikt mi w tym nie będzie mógł pomóc. Nie da się opisać, co czuje w sercu człowiek, który ma świadomość, że zamienia się w roślinkę. Coś strasznego. Nie miałam na nic siły. Zwątpiłam i załamałam się kompletnie. Życie dla mnie przybrało czarne barwy. Znowu depresja zwaliła mnie z nóg.

Pomału jednak odzyskiwałam siły na kolejną walkę z losem. Wracałam do sprawności, ale było mi bardzo ciężko. Udało się, stanęłam na nogi, wzięłam się za siebie i ruszyłam do przodu. Brak ruchu, który mnie ograniczał i nieodpowiednie odżywianie przyczyniły się do zwiększenia mojej otyłości. I znów dół. Waga rosła w mgnieniu oka. Przekroczyłam 100 kg. Dochodziły nowe choroby, nowe leki a ja rosłam i robiłam się coraz większa. Moja waga doszła do 108 kg. Bezradna nie mogłam nic z tym robić. Wstydziłam się pójść na siłownię, bo jak tu się ludziom pokazać, w co się ubrać, tam wszyscy szczupli, zgrani, a tu taka torba.

„Nagle lekarka rodzinna stwierdziła u mnie cukrzyce. Wtedy już głośno wykrzyknęłam: koniec z takim życiem. STOP OTYŁOŚCI!

Gdyby nie ta paskudna choroba moje życie pewnie nie uległo by zmianie, bo przecież nie jest proste to tak wszystko zmienić. Potrzeba bardzo silnej woli i wielu, naprawdę wielu wyrzeczeń. Nie pozostało mi nic innego jak rozpocząć pracę nad odchudzaniem. Trochę kg ubyło, ale przy takim odchudzaniu, beż żadnego wysiłku fizycznego moja skóra z dnia na dzień robiła się coraz bardziej obwisła. Moje ciało zaczęło zmieniać się we flaka. Próbowałam ćwiczyć w domu, ale efekt był słaby. Ciocia, która uczęszcza do Mrs.Sporty niejednokrotnie namawiała mnie abym zaczęła chodzić z nią do klubu, ale jak to ja, oczywiście mówiłam, że mi to nie pomoże. Nie mogłam już patrzeć na samą siebie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że sama sobie z tym problemem nie poradzę. Po wielu namowach cioci postanowiłam spróbować w Mrs.Sporty. Na początku myślałam, że to nie jest sport dla mnie, że mnie potrzeba czegoś mocniejszego. Pomyślałam - ot takie tam maszyny. Jak tu zrzucić kilogramy, jak poprawić swoją figurę? Stwierdziłam, że chodząc w kółko to ja się nie wyrzeźbię. Obciążona wieloma poważnymi chorobami pomyślałam sobie, że to i tak mi nic nie da, że to nie to, że tu nie poprawię swojego wyglądu. Nie wierzyłam, że schudnę, bo tyle razy próbowałam. Zawsze był efekt jo-jo. Więc jak uwierzyć, że tutaj się uda?

Teraz z całego serca dziękuje cioci i jestem jej bardzo wdzięczna, za to że przyprowadziła mnie do Mrs.Sporty. Naprawdę tego nie żałuję, jedyne czego mogę żałować, to tego, że tak późno przyszłam do klubu. Ten karnet, który dostałam od cioci okazał się być strzałem w 10-tkę. Teraz wiem, że to właśnie w Mrs.Sporty najszybciej wyrzeźbię swoje ciało. A to jest właśnie moim celem, wyglądać jak prawdziwa kobieta, pozbyć się kilogramów, cellulitu, zapomnieć o bólu, naciągnąć skórę.

„Teraz po kilku konsultacjach nabrałam wiary w to, że w pełni uda mi się zrealizować, to co sobie zamierzyłam. Fantastyczna koncepcja odżywiania jak i trzy obwody świetnie zróżnicowanego treningu jeszcze mocniej mnie w tym utwierdzają. Tu właśnie nauczyłam się jak w odpowiedni sposób prawidłowo pracować nad sobą. Zrozumiałam, że tylko zdrowy styl życia, czyli dobrze zbilansowana dieta i odpowiednie nasilenie ruchu da pożądane efekty.”

Teraz dopiero mam świadomość, że dzięki Mrs.Sporty moje życie zmienia się na lepsze, a tym samym nabiera koloru i smaku. Widzę sama po sobie, że pomału, ale z widocznymi efektami udaję mi się realizować swoje cele. Waga idzie w dół. W obwodach też już się zmniejszam, boczki maleją i tłuszcz znika, a ja w końcu zaczynam ubierać się w garnitur mięśniowy. Poza tym skóra naciąga się, już nie noszę ogromnego flaka, z czego jestem bardzo zadowolona.

„I co najważniejsze, a zarazem trudne do uwierzenia: niedowład całkowicie ustąpił. Jak widać klub sportowy może świetnie zastąpić rehabilitację. I to jest super.”

A wiadomo, ćwicząc regularnie, efekty zaraz są widoczne. Moim marzeniem było móc powiesić firankę, teraz wiem, że marzenia się spełniają. Noga całkowicie wróciła do sprawności. Ręka też wyćwiczona, czego dowodem jest to, że nią piszę, a jeszcze nie dawno nie mogłam obrać marchewki. I to jest coś, czego najbardziej pragnęłam w swoim życiu. Ponownie stać się zdrową, szczupłą kobietą. Przez zwój upór i konsekwencje w regularnych treningach mogę śmiało powiedzieć, że odzyskałam wiarę w siebie. Czuję się bardziej dowartościowana, a przede wszystkim nabrałam większej pewności siebie. Jestem z tego jak i z siebie bardzo zadowolona, a jeszcze bardziej cieszę się, że mogę to robić tu, w Mrs.Sporty pod okiem świetnie wyszkolonych i wyspecjalizowanych w każdej dziedzinie trenerek.

„Trenerki są niesamowite! Które świetnie motywują mnie do pracy, uczą poprawnego wykonywania ćwiczeń, by jeszcze szybciej były widoczne efekty. To one udzielają mi mądrych i właściwych rad, które staram się wprowadzać w życie.”

Jestem pewna, że przy nich uda mi się zgubić jeszcze parę kg. To są trenerki, które przekazują mi swoją pozytywną energię, podtrzymują mnie na duchu, a w ciężkich dla mnie chwilach wspierają dobrym słowem, co jest bardzo ważnym aspektem, w mojej tak ogromnej przemianie życiowej. Dziękuje Mrs.Sporty, dziękuje wam, trenerkom z Lublina, bo to dzięki Wam, rozpoczęłam kolejny rozdział w swoim nowym, zdrowym i lżejszym życiu.

„Nie ważę już 108 kg. W tej chwili moja waga wynosi 67kg, a ja uporczywie dążę do 65 kg i wiem, że z Mrs.Sporty i ze swoimi wyjątkowymi trenerkami wkrótce uda mi się to osiągnąć.”

WIĘC DROGIE PANIE PROSZĘ ŚLICZNIE,

MNIE I MOIM TRENERKOM TEGO WŁAŚNIE ŻYCZCIE!!!

 

Wierszowane porady Danuty:

Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa,

żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować.

Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń

złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (…)

 

Wierzyłam, że dam radę i dałam radę!

Ty też radę dasz, jeśli tylko będziesz chciała.

Musisz uwierzyć, że to się uda. Trenerki z Tobą zdziałają cuda.

Z nimi zrozumiesz jak trzeba ćwiczyć i jak się odżywiać,

by kilogramów mogło ubywać.

 

Twoje Trenerki Tobą kierują,

na szczupłą Panią Cię wytrenują.

Już niedługo się uśmiechniesz,

z tego, jaka kiedyś byłaś…

Z dumą głowę swą podniesiesz –

krzycząc światu - zwyciężyłam!

Nie trać czasu, nie narzekaj,

życie tak szybko ucieka

i choć czasem bywa źle,

nigdy nie poddawaj się.

Gdy Ci daleko do ideału,

to tutaj właśnie nabierzesz zapału,

tu w swych obwodach, zrobisz się mniejsza,

a przy tym zdrowsza i radośniejsza.

Więc weź dziś życie w dłonie swe,

do Mrs.Sporty przyjdź, zapisz się.

 

Uwierz, że życie Twoje się zmieni,

zmieni się szybko, to na zdrowe

trenerki pomóc są w tym gotowe.

Zdrowie to droga i cenna rzecz,

żeby je zdobyć trzeba chcieć.

Więc moja droga nabierz ochoty,

wskocz szybko w dresy

i do roboty!!!

GŁOSUJ
POWRÓT DO LISTY UCZESTNICZEK
Zamknij menu